środa, 12 lipca 2017

wielki powrót na bloggera, być może nawet z fajerwerkami w tle

Pewnego niezbyt pięknego dnia, gdy niebo było w całości zaciągnięte chmurami, a deszcz niemal nieustannie obdarowywał chłodnymi kroplami wciąż wilgotną ziemię (czyt. dzisiaj) przez całkowity przypadek, przeglądając stary profil na google+ natknęłam się na tajemniczy, biały symbol na pomarańczowym tle. Tknięta dziwnym przeczuciem kliknęłam na niego i moim oczom ukazał się prawdziwy horror - kilka całkowicie zapomnianych blogów, nad którymi sprawowałam niegdyś pieczę.

O ile pozostałe trzy były tak nieznane i nieudane, że aż kusi mnie, żeby je najzwyklej usunąć, o tyle ten ostatni, swoją drogą najstarszy, obudził we mnie nostalgiczne wspomnienia. Kiedy jednak zaczęłam go czytać poczułam, jakby białko w moich oczach zaczęło się zcinać i nie wiem, czy to przez to, w jak okropnym stylu to pisałam, czy przez to, ile katastrofalnych błędów tam zrobiłam, nie mniej jednak postanowiłam coś z tym zrobić.

I oto właśnie efekty tego "czegoś" - założyłam tego oto bloga, głównie po to, żeby poprawić to opowiadanie i po tych kilku latach je dokończyć (bowiem tak, upierniczyłam je rozdział przed zakończeniem, jestem potworem).

Jakby ktoś się próbował doszukać plagiatu i podpierniczania pomysłu, oto link do poprzedniego bloga
https://cena-wolnosci-historia-marionetki.blogspot.com
(historia publikowana pod pseudonimem starym jak świat, jakby ktoś był ciekaw pozostałych, to wtedy napiszę; a jako, że jestem okropnym leniem, jakby ktoś miał jakieś inne pytania o mnie, o rozdziały, o sens życia i pogodę na przyszły miesiąc, to piszcie w komentarzach, może kiedyś zmobilizuję się do jakiegoś Q&A, swoją drogą mam dwa zaległe do zrobienia #królowalenistwa)

ps. jeśli ktoś chciałby, żebym napisała dla niego one-shota bądź krótkie opowiadanie, zapraszam na podstronę o nazwie "zamówienia", powinniście poradzić sobie z jej odnalezieniem (a są tam ważne szczegóły i informacje, więc tym bardziej zapraszam).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz