piątek, 14 lipca 2017

(MOR) os 1 - Tylko żart...?

one-shot 1
tytuł: Tylko żart...?
ostrzeżenia: lekki slash - mozalieri (sorry, i can't help myself ♥)

-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-

POV wszechwiedzący

 – Antonio...?

Starszy kompozytor odwrócił się w stronę austriackiego muzyka, zaskoczony tak cichym tonem głosu, ale nim zdążył się odezwać, on położył palec na jego ustach, powstrzymując wszelkie pytania.

 – Mam do ciebie prośbę… naprawdę dziwną prośbę, ale zgodzisz się, prawda? Zrobisz to dla mnie?

Włoch nie był w stanie mu odmówić, szczególnie widząc w jego oczach czyste błaganie. Nawet, jeśli jego prośba była wyjątkowo dziwna i niespodziewana.

---

Rosenberg w nagłym zdenerwowaniu uderzył laską w podłogę, próbując zwrócić na siebie uwagę wszystkich. Jednak tylko Leopold uważnie śledził go wzrokiem, cała reszta pogrążona była w pasjonującej rozmowie.

 – Czy przynajmniej ja mógłbym się dowiedzieć, o co chodzi?  –  zapytał starszy Mozart.

 – O pańskiego syna. I naszego najlepszego kompozytora, Antonio Salieriego  –  na te słowa mężczyzna aż wywrócił oczami.  –  Podejrzewam, że łączy ich coś więcej niż tylko rywalizacja.

Nannerl, słysząc te słowa akurat gdy Constance na moment zamilkła, wybuchła tak szaleńczym śmiechem, że z jej oczu aż popłynęły łzy.

 – Ma pan na myśli, że mój brat jest kochankiem Salieriego? Przecież to niedorzeczne!  –  zachichotała, ocierając policzki jedwabną chusteczką.  –  Równie dobrze mogłabym podejrzewać pana o romans z… z cesarzem!

Oburzony tą uwagą szambelan zamilkł na moment.

 – Więc… panie Lorenzo, gdzie jest Mozart, skoro dzisiejsze południe miał spędzić razem z panem, pisząc libretto do nowej opery?

 – Powiedział, że dzisiaj nie przyjdzie, bo musi się z kimś spotkać  –  odparł powątpiewająco.  –  Jaki to ma związek z pana podejrzeniami?

 – Widziałem dzisiaj Mozarta, jak wchodził do gabinetu Salieriego. Może nawet są tam do tej pory? Jeśli tak bardzo wierzycie w ich niewinność, czemu po prostu nie pójdziemy tego sprawdzić?  –  zawołał, entuzjastycznie podrzucając laskę i ją łapiąc.  –  Dałbym sobie głowę uciąć, że to prawda!

Oczywiście każdy chciał udowodnić, w jak okropnym był błędzie, więc zgodzili się na jego propozycję. Każdy wątpił w jego słowa, lecz kiedy tylko stanęli pod drzwiami i usłyszeli ze środka głos Mozarta, spojrzeli po sobie zaskoczeni.

 – Tonio-ooo, mocniej  –  głos młodego wirtuoza zamienił się w przeciągły jęk.

Twarze Nannerl i Constance przyozdobił dorodny rumieniec, a Leopold aż pobladł ze strachu. Nawet Lorenzo przełknął głośniej ślinę. Jedynie Rosenberg wyglądał na usatysfakcjonowanego.

 – Nie bądź taki niecierpliwy Wolfgang…  –  wysapał Włoski muzyk z wyraźnym trudem.  –  Co robisz?

 – Tak jest mi niewygodnie! Teraz… teraz będzie lepiej… i będzie mniej mnie bolało…

Na te słowa nawet siostra młodego kompozytora z największą obawą zaczęła sobie wyobrażać to, co mogło się dziać za zamkniętymi drzwiami. I była tym naprawdę przerażona.

 – Błagam cię, Antonio… mocniej… Ooo! Tak! Dobrze!

 – Nie krzycz aż tak… tak głośno… za chwilę będzie ciebie słychać w całym pałacu…

 – Agh! Ahto-ohio!  –  zawołał, jakby jego głos był stłumiony przez czyjąś dłoń

Słysząc mnóstwo głośnych westchnień i jęków ojciec Mozarta nie wytrzymał i gwałtownie otworzył drzwi, lecz widok, który zastał, wyglądał całkowicie inaczej niż ten, który wyobrażał sobie zaledwie kilka sekund temu. Ba, był aż tak inny, że zaczął się cicho śmiać.

 – No panie Rosenberg, teraz przy świadkach powinniśmy obciąć panu głowę!

Antonio i Wolfgang spojrzeli po sobie, całkowicie zdezorientowani, lecz z ulgą odsunęli się od ciężkiego, dębowego biurka, które udało się im przesunąć już aż na pół pokoju.

 – Rozumiem, że przyszliście tutaj, żeby nam pomóc?  –  zaśmiał się Austriak, ocierając ręką pot z czoła.

 – Co robicie?

 – Przegrałem z nim zakład. W zamian obiecałem, że będzie mógł u mnie zagrać jeden ze swoich koncertów, ale on uparł się, że chce zrobić to o świetle księżyca. Niestety, okno było przed biurkiem, a nie fortepianem, więc postanowił, że trzeba zamienić je miejscami. Teraz zaczynam żałować, że się na to zgodziłem  –  parsknął Salieri, krzyżując dłonie na piersi.  –  Chociaż zakładam, że nie przyszliście tu przypadkiem  –  powiedział, wymownie patrząc na ich rumieńce.

 – To Rosenberg podejrzewał was o romans!  –  zawołała Constance, żeby oczyścić się z zarzutów, a szambelan szybko uciekł z pokoju.

Muzycy tylko się zaśmiali i korzystając z pomocy przyjaciół, szybko uporali się z zadaniem.

---

 – Wiesz co Antonio…? Myślę, że teraz odsunęliśmy od siebie podejrzenia Rosenberga  –  wyszeptał Wolfgang po dłuższej chwili milczenia, kiedy już skończył odgrywać swój utwór.

 – Wiedziałeś, że on… ty to wszystko zaplanowałeś?  –  zapytał zaskoczony.  –  Wybacz, że nie doceniałem twojego intelektu…

 – Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi powstrzymać śmiech, udając te wszystkie dwuznaczne jęki i krzyki!  –  zaśmiał się głośno i podszedł do Antonia, niezdarnie wtulając się w jego pierś.  –  Całe szczęście teraz przestanie nas śledzić i rozsiewać plotki na nasz temat…

Włoch lekko uniósł kąciki warg i objął młodszego kompozytora.

 – Czy to oznacza, że będziemy mogli się spotykać częściej?  –  zaśmiał się, czule przeczesując jego rozczochrane, nieposkromione kosmyki włosów.

 – Oczywiście! Myślę, że nawet powinniśmy to zrobić dzisiaj. Zapraszam cię na kolację!  –  zawołał entuzjastycznie Wolfgang i szybko ucałował swojego kochanka w usta.  –  Tylko musimy się pospieszyć! Bo wiesz… rano oboje musimy wrócić tu do pracy.

Wolfgang położył dłoń na piersi Włocha i zaczął rysować palcem po jego kamizelce abstrakcyjne wzory.

 – Wiesz co, il mio amore ?  –  zapytał, a Wolfgang uśmiechnął się słysząc, że mówił w swoim ojczystym języku.  –  Mam nadzieję, że w twoim domu znów będę mógł posłuchać tych twoich dwuznacznych jęków i westchnień  –  wyszeptał tuż koło niego, lekko dotykając ustami jego ucha i przedrzeźniając jego poprzednie słowa, na co on zarumienił się uroczo i zadrżał w oczekiwaniu.  –  Tylko bez przemeblowywania żadnego pokoju.

 – Tak… oczywiście…  –  wyszeptał z trudem, kiedy starszy kompozytor zrobił kilka kroków do przodu, zmuszając go, by oparł się o klapę fortepianu.  –  Antonio…?

 – Hmm?  –  mruknął cicho, obejmując jego drobne ciało, a on usiadł na fortepianie i mocno owinął się wokół niego.

 – Kocham cię…

 – Anche io ti amo, il mio piccolo biondo angelo…

Wolfgang uśmiechnął się do niego i niewinnie musnął ustami jego ust, a ten dotyk szybko przerodził się w czuły, namiętny pocałunek. Antonio pomyślał, że warto było przesuwać fortepian - wymienianie takich czułości w promieniach księżyca naprawdę było niesamowitym przeżyciem…

… które chciał powtórzyć jeszcze wiele razy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz